My Mind Ośrodek Psychoterapii & Coachingu Ewa Guzowska logo

„Bez korzeni, nie ma skrzydeł…” Bert Hellinger

„Kiedy jesteśmy mali, chcemy dorosnąć, kiedy dorośniemy, chcemy tak bardzo zarabiać pieniądze, potem zarobione pieniądze wydajemy by ratować zdrowie, a kiedy umieramy, okazuje się, że tak naprawdę nigdy nie żyliśmy…”

Uciekamy, tak szybko i jak szybko tylko możemy, uciekamy z domów. Kiedy tak naprawdę jesteśmy daleko, przez pewien czas myślimy, a jednak udało się, wreszcie ufff!!!! Teraz mogę decydować o swoim życiu, żyć życiem, o jakim marzyliśmy od dziecka. W ciągłej pogoni osiągamy, coraz to większe wyzwania życiowe, kończymy prestiżowe studia, nawet parę kierunków, bywamy w eksluzywnych i kultowych pubach, zaliczamy podboje miłosne i rośniemy w siłę, potem tylko kariera, małżeństwo, własne M3, a nawet może dzieci. Jesteśmy dumni, robimy zupełnie inaczej niż nasi rodzice i za wszelką cenę próbujemy  być „inni” niż matka czy ojciec. Życie toczy się i nawet przez pewien czas wierzymy, mocno wierzymy, że jesteśmy „sprawcami” naszego wypełnionego  sukcesami życia. Do domu rodzinnego jeździmy znacznie rzadziej, zwykle wracamy w takim sobie stanie – a sam pobyt w domu traktujemy, trochę tak, jak wojnę na Bliskim Wschodzie – kiedy ucichnie, czekamy kiedy znowu zacznie się nalot. Wracamy z wielką ulgą, do naszego M3 w prestiżowej dzielnicy, oddychając z ulgą – następny wyjazd – za 2 miesiące, takie przypadki zdarzają się często.  I najczęściej wracamy do domu, do swych korzeni – kiedy tak naprawdę, coś znaczącego dzieje się w naszym życiu, np. porzucił nas partner/partnerka, praca, której poświęcaliśmy się każdego dnia – pożegnała się z nami, a także w przypadku silnych objawów psychosomatycznych tj. napady lęku i paniki, duszności czy inne dolegliwości nerwicowe. Wówczas udajemy się do psychoterapeuty, szukając pomocy, najczęściej już po tym, jak odwiedziliśmy lekarzy różnych specjalizacji. Często w przypadku brania leków, objawy na jakiś czas ustępowały, a potem wracały  ze zdwojoną siłą w przypadku objawów psychosomatycznych.  Jesteśmy wtedy bezradni, zmęczeni i przybici, kiedy nasze zdrowie jest mocno nadwyrężone. Nasza witalność życiowa spada  do zera, skupiając się głównie na podstawowych czynnościach dnia codziennego. Pocieszające jest to, że coraz więcej ludzi coraz częściej  upatruje tych wszystkich przyczyn w psychice. Najczęściej już na pierwszej sesji, wyraźnie można uchwycić przyczynę tych dolegliwości, jest to zwykle nasza rodzina pochodzenia.   Kiedy zaczyna się prawdziwa praca, zwykle po paru sesjach Pacjenci odczuwają poprawę samopoczucia. Zwykle pokazuję mechanizmy, jakie doprowadziły ich do takiego stanu, co daje im szeroką wiedzę na ten temat i głębszy wgląd do własnego wnętrza. Często zaczynają dostrzegać, że najpiękniejsza podróż zaczyna się od pierwszego kroku, a potem niesposób zatrzymać tego pięknego procesu wewnętrznej przemiany. Dostrzegają  zmiany się wokół siebie, kontakty z rodziną, nie są już tak bolesne, nie ma potrzeby ich odchorowywać. Stają się zwykle łagodniejsi i  coraz bardziej pogodni, a co najważniejsze, zaczynąją  w tym wszystkim widzieć i kochać siebie. Zwykle mówię Pacjentom, którzy zgłaszają się z symptomami, że choroba to zawsze początek zdrowienia, to choroba zwraca uwagę, na to by coś zmienić w swoim życiu, inaczej, możesz potem zmagać się z czym znacznie poważniejszym.  Osoby cier piące na nowotwory, w trakcie pracy terapeutycznej  dochodzą do wniosku, że tak naprawdę nigdy nie żyli  i zgadzają się z tym. Kiedy nie jest za późno, potem zaczyna się piękny proces zdrowienia, najpierw psychiczny, a potem fizyczny, zachowując pokorę w stosunku do tego, co wyżej „losu”, „przeznaczenia” itd. Wykorzystując terapię ustawień systemowych, można dojść do głównego źródła problemu. Kiedy patrzymy systemowo na problem, może okazać się, że pewne rzeczy możemy robić dla kogoś, nieść za kogoś  itd. Ta forma pracy daje bardzo głęboki wgląd w problem, a który często jest wręcz bardzo trudny, przy innych formach pracy. Ustawień systemowych nie należy traktować jako terapii, a bardziej jako wgląd i kierunek pracy. Z pewnością zaoszczędza to mnóstwo czasu, na szukanie źródła. Ustawienia dają też bardzo szeroką perspektywę i bardzo uczą pokory. Jednocześnie pokazują, jak bardzo jesteśmy związani – z naszymi „korzeniami” i jak bardzo ważne jest ich zaakceptowanie. Jeśli coś odrzucamy za siebie, zwykle po jakimś czasie znajdujemy to przed sobą, życie zmusza nas byśmy się tym zajęli, albo poprzez chorobę, rozpad związku, niepowodzenia w pracy itd.  I wtedy, okazuje się najczęściej, że tak naprawdę, kiedy myślimy o swoim dzieciństwie, dostęp do niego, jest bardzo ograniczony. Niewiele pamiętamy, nie potrafimy tak naprawdę określić, jak czuliśmy się będąc dziećmi. Często okazuje się, że mamy mocno ograniczony dostęp do naszych uczuć, a swoje „uczucia” wyrażamy za pomocą głowy np. wydaje mi się, że go kocham – co oczywiście, nie ma nic wspólnego z uczuciami.  Czasami zaczyna się od tego, że wspólnie uczymy się nazywać uczucia, choć może wydawać się to dziwne, zdarza się tak bardzo często. A Ty co czujesz teraz? To jest łatwe dla Ciebie nazwać to uczucie, czy trudne? Paradoksalnie wydaje się, że mamy problem z tym, co czujemy, a dlaczego? Najczęściej w trakcie dzieciństwa z powodu trudnych sytuacji, traumatycznych doświadczeń, by nie bolało, by nie cierpieć, by przeżyć i nie oszaleć, włączają się nasze mechanizmy obronne. I okazuje się, że możemy przeżyć tak lata, nie zastanawiając się nad tym,  do momentu kiedy mocno wytłumione i wyparte emocje, przypomną o sobie na różne możliwe sposoby. Problemy z ciałem, różnego rodzaje coraz bardziej powszechne napady lęku, paniki, kołatanie serca, lęk przed tym, że coś może mi się stać, że nigdzie nie jestem bezpieczny, fobie społeczne, natręctwa itd. Tego typu dolegliwości mogą zmienić nasze życie w piekło, na niczym nie możemy się skupić, poza objawem, żyjemy tym objawem, albo za wszelką cenę podejmujemy różnego rodzaju działania, które uwolnią nas od objawu. Często przepisywana jest farmakologia, ale przede wszystkim zalecana jest psychoterapia, bo bez dotarcia do przyczyny, po odstawieniu farmakologii, najczęściej objaw wraca. Pracując z objawem, najczęściej okazuje się, że za tym objawem, wiele się kryje, o czym, nie mieliśmy wcześniej pojęcia. Dotarcie do przyczyny zwykle „unicestwia” uprzykrzający nam życie objaw w sposób trwały. Kiedy pojawia się zdrada, a potem rozpad małżeństwa, najczęściej okazuje się, że rozpad tego związku rozpoczął się już w momencie jego narodzin, ale pod wpływami fascynacji, zakochania i zauroczenia, nie widzieliśmy zbyt wiele. Po jakimś czasie okazuje się, że tak naprawdę, para nigdy wcześniej nie potrafiła ze sobą rozmawiać, albo jak często okazuje się, jesteśmy  znowu w swoim rodzinnym  domu, tylko zamiast kontrolującego ojca, tym razem, tę funkcję sprawuje nasza małżonka, że nasza żona jest niczym nasza teściowa, a my ciągle pragniemy od niej tego samego, czego przez całe życie domagaliśmy się od ojca np. uwagi i uznania. Nie dostaliśmy od ojca i nie dostajemy od żony, a więc, nie pozostaje nic innego, jak uzdrowić i przyjrzeć się relacji z ojcem.
Prawdopodobnie, jeśli nie zajmiemy się tym, znowu sytuacja się powtórzy w kolejnym związku. Życie zawodowe, też tu tak naprawdę, nie jest wolne od naszego dzieciństwa, trzeba pamiętać, że gdziekolwiek nie pójdziemy, wszędzie pójdzie z nami nasza głowa, nasze głęboko wytłumione emocje i tak naprawdę, możliwość napotkania tych samych trudności co w domu, jest wielce prawdopodobne. Jeśli chodzi o relacje przyjacielskie też wiele rzeczy przerabiamy, z tego co trudne, często po raz kolejny doświadczając odrzucenia, zostawienia, a może braku odpowiedniej ilości uwagi.  Gdziekolwiek i jakkolwiek chcesz uciec (w rodzinę, pracę, związki), pamiętaj o tym, że najpierw trzeba nauczyć się być ze sobą, choć to może być bardzo trudne, ale nie niemożliwe. I być może warto zadać na starcie sobie pytanie, czy zaczynając budowę domu od dachu, w ogóle ma prawo on utrzymać się na powierzchni?  I czy życie jakim żyję, ma odpowiednią jakość, by doświadczyć jego piękna, które z pewnością mocno związane jest ze sferą emocjonalną? A może żyjąc bez emocji, czy w ogóle żyję? Pytania dość istotne, by być może odpowiednio wcześnie sobie na nie odpowiedzieć, by  kolejnych lat nie tracić na to, by porządkować to, co domagało się uporządkowania wiele lat wcześniej, za czym zaczęliśmy uciekać? By nie spotykać się na sprawie rozwodowej, nie pozostawiać dzieciom alternatywy, z którym rodzicem chce być i nie fundować im tego samego, przez co sami przechodziliśmy, w takim, czy innym wymiarze. Może sensowne zastanowić się nad tym odpowiednio wcześniej???